Atelier Shallie Plus: Alchemists of the Dusk Sea

Atelier Shallie Plus: Alchemists of the Dusk Sea to przygoda dwóch dziewczyn o imieniu Shallie. Pierwsza z nich – Shallistera wywodzi się ze szlacheckiej rodziny i wraz ze swoja ekipą wyrusza na podróż by ratować swoją wioskę. Wynika to z tego, że świat w którym przyszło żyć bohaterom nieustannie zamienia się w pustynię. Źródła życiodajnej wody są coraz trudniejsze do odnalezienia. Shallistera zrobi wszystko by pomóc swojemu plemieniu. Druga z bohaterek to Shalotte. Zielonowłosa dziewczyna dorabia sobie jako sprzątaczka ulic i marzy o zarobieniu wielkich pieniędzy i zostaniu utalentowanym alchemikiem. Jej przygoda nie jest epicka i Shalotte nie stara się uratować nikomu życia. Mamy do czynienia z historią osoby, która stara się ciężką praca osiągnąć coś w życiu. Czytaj dalej

Atelier Sophie: The Alchemist of the Mysterious Book

Za każdym razem kiedy słyszę, że jakaś gra jest JRPGiem to w głowie mam od razu konkretny obraz. Wynika to z tego, że większość produkcji trzyma się konkretnej formuły. Miłym zaskoczeniem jest kiedy jakiś tytuł odskakuje od przyjętych standardów i robi coś interesującego. Atelier Sophie: The Alchemist of the Mysterious Book to jedna z takich właśnie produkcji. Tylko czy w tym wypadku inne oznacza lepsze? Może istnienie formuły gier JRPG ma sens i odstępstwa od niej prowadzą do fiaska?

Atelier Sophie: The Alchemist of the Mysterious Book jest 17 odsłoną ze stosunkowo mało popularnego cyklu gier RPG, który zadebiutował prawie 20 lat temu na oryginalnym PlayStation. Kolejne części gier podobnie jakw przypadku Final Fantasy połączone są ze sobą tematycznie i współdzielą ze sobą pewne elementy. Nie musimy znać poprzednich gier by móc dobrze bawić się przy tym tytule.

Atelier Sophie opowiada o losach tytułowej Sophie. Młoda dziewczyna po śmierci swojej babci przejmuje jej rolę jako lokalny alchemik. Niestety nasza bohaterka nie jest zbyt doświadczona i większość jej mikstur to niewypały. Sophie chce jednak pomagać swoim sąsiadom i podążyć śladami swojej utalentowanej babci. Dlatego to bohaterka nie zraża się swoimi niepowodzeniami i prze naprzód. Dziewczyna przez przypadek trafia na magiczną latająca i gadająca książkę. To nietypowe stworzenie potrzebuje pomocy bohaterki w odkryciu swoich wspomnień. W zamian za pomoc z tą kwestią książka oferuje Sophie swoją olbrzymią wiedzę alchemiczną. Bohaterka wraz ze swoimi przyjaciółmi pozwala pomóc książce w odblokowaniu jej pamięci. Całą ekipę spotyka masa przygód. Nie mamy tu więc jakiegoś epickiego questu o ratowaniu świata i dzielnych wojownikach przeciwstawiających się złu. Nasza bohaterka chce jedynie doskonalić swe umiejętności i pomóc komuś w potrzebie. Efektem tego działania są moim zdaniem zdecydowanie bardziej ludzkie i interesujące postacie. Mamy także trochę inne spojrzenie na to czym są przygody w grach JRPG. Wyprawa innej skali nie oznacza, że otrzymujemy gorszą grę.

Z tak przedstawioną historią wiąże się jeden problem. Nie mamy jakiejś fascynującej i porywającej nas fabuły. Quest który przed nami postawiono jest zdecydowanie bardziej przyjemny i sprowadza się do hasła z Pokemonów. Naszym wyzwaniem jest zebranie wszystkich alchemicznych przepisów a cały wątek tajemniczej księgi służy tak naprawdę jedynie jako zachęta i punkty kontrolne sprawdzające nasze postępy w grze.

W grze mamy podział na trzy lekko połączone ze sobą sfery. Pierwszą, tą najbardziej typową dla gatunku są walki. Kiedy opuszczamy nasze miasteczko zostaje nam zaprezentowana mapa świata z całą gamą lokacji odkrywanych w miarę postępów w grze. To tam wybieramy się po kolejne składniki do naszych mikstur ale także by wykonywać zadania poboczne i specjalne zlecenia. Miejsca do których trafimy to różnego rodzaju farmy, ruiny, lasy, gdzie będziemy napotykać na przeciwników. Pojedynki odbywają się w bardzo standardowym systemie turowym. Mamy dostęp do ataku, obrony i specjalnych umiejętności. Atelier Sophie ma kilka drobnych zmian wyróżniających ten tytuł ale nie są one niczym szokującym. Jest to na przykład system w którym w trakcie walki ładuje nam się pasek kombinacji ataków. Po jego napełnieniu któraś z postaci wykona dodatkowy atak. Dodatkowo wszystkie postacie poza tytułową bohaterką mają ograniczony dostęp do przedmiotów uzależniony od ich obeznania z alchemią. System walki spełnia swoje zadanie całkiem dobrze ale brakuje mi opcji przyśpieszenia animacji. Niestety walki potrafią trwać zdecydowanie zbyt długo przez to, że każdy atak i umiejętność ma swoją własną animacje, która trwa chwilkę. Te chwilki nagromadzają się jednak dość szybko i zaczynają tworzyć dłużyznę.

Poza walkami mamy także cały system alchemii. Opiera się on znacznym stopniu o odkrywanie kolejnych przepisów. Robimy to w dość interesujący sposób. Sophie może zostać zainspirowana przez rzeczy napotkane podczas swoich wypraw. Kiedy wymyślimy już coś to przechodzimy do swojego kociołka i zaczynamy proces tworzenia. Używamy przedmiotów określonych kategorii i układamy je na specjalnym polu. Ten element rozgrywki przypomina trochę układankę. Naszym celem jest ustawienie naszych klocków (przedmiotów) tak by zakryć jak największą ilość pól dających nam bonusy. Nie jest to strasznie skomplikowane ale wprowadza całkiem miłe urozmaicenie gameplayu i pozwala naszym umiejętnością wpłynąć na jakość mikstury/przedmiotu, który będziemy tworzyć.

Trzecią i moim zdaniem najbardziej interesującą częścią gry jest ta o życiu w malutkim mieście. Jesteśmy w miejscu, gdzie wszyscy się dobrze znają i budujemy relacje z naszymi sąsiadami. Ten aspekt socjalny w znacznym stopniu opera się na scenkach pozwalających na poznanie nam blizej innych postaci. Możemy na przykład napotkać jedną z naszych koleżanek podczas gdy opiekuje się ona sierotami. Pozwoli to nam trochę lepiej poznać jej charakter. Nie są to jakieś mega sekwencje ale bardzo często proste sprawy co tylko jeszcze lepiej oddaje charakter całej produkcji.

Interakcja z otaczającymi nas osobami w jakimś stopniu oparta jest na systemie czasu. Mamy cykl dnia i nocy, 30 dniowe miesiące i 5 dniowe tygodnie. Od pory uzależnione jest to gdzie spotkamy naszych kompanów a także to jakie rzeczy zobaczymy poza naszym miastem. Nie jest to nic specjalnie odkrywczego ale zdecydowanie wzbogaca to uczucie przebywania w żyjącym świecie.

Nasze miasteczko podzielone jest na kilka lokacji, które możemy zwiedzać by skorzystać ze sklepów, biblioteki, kościoła czy lokalnego baru, gdzie usłyszymy masę plotek ale także będziemy mieli możliwość podjęcia jakichś pobocznych zadań by dorobić sobie trochę grosza na boku. Jeszcze raz powiem, że samo w sobie nie jest to niczym specjalnym ale wraz zresztą drobnostek buduje wyjątkowy nastrój pozycji. Połączenie wszystkich elementów życia w mieście i bycia częścią lokalnej społeczności daje wyjątkowy efekt.

Atelier Sophie to przeurocza gra. Czas spędzony z tym tytułem przypomina mi takie pozycje jak Harvest Moon czy Animal Crossing. Po części jest to wynik tego, że interakcja z mieszkańcami naszej małej wioski jest stosunkowo ważnym elementem gry. Niczym w Social linkach z cyklu persona zostajemy wciągnięci w losy pobocznych postaci. Tworzy to wrażenie zżycia się z tymi ludźmi i sprawia, że jako gracz mamy podobną motywację do głównej bohaterki. Dodatkowo cała produkcja jest bardzo pogodna, wszyscy bohaterowie są sympatyczni i nawet potworki potrafią wyglądać uroczo. Nie cieknie z tego wszystkiego sztuczna słodycz niczym w jakichś przygodach Barbie albo shitowatej grze stworzonej „pod gust” małych dziewczynek. Mamy po prostu do czynienia z sympatycznym światem, który chce się odwiedzać. Poświęcam tej kwestii cały akapit głównie ze względu, że za sprawą tego rozwiązania Atelier oferuje nam niepowtarzalny klimat bardzo rzadko spotykany w innych grach JRPG. Gierka gdzie uśmiecham się nie z powodu rozpadających się flaków, fragowania przeciwników i wybuchów ale dlatego, że jest mi po prostu miło. Może przesadzam ale dla mnie jest to coś bardzo odświeżającego co zazwyczaj wiąże jedynie z wybranymi grami na platformach Nintendo.

Nie mogę powiedzieć ani jednego złego słowa o oprawie graficznej tej produkcji. Czytałem, że gra wyszła w Japonii na wszystkie trzy „aktywne” systemy Sony. Jednak grając na PlayStation 4 nie miałem wrażenia, że Sophie było tworzone pod PlayStation 3 albo PS Vita. Piękna bajkowa stylistyka ze świetnym designem postaci i potworów jest po prostu pierwsza klasa. Każda z postaci bogata jest w detale i wygląda zniewalająco. Tytułowa Sophie nosi na przykład plecak z którego wystają różne bibeloty w tym kubek zaczepiony o jeden z uchwytów. Element ten porusza się wraz z ruchami naszej bohaterki co wygląda nieziemsko realistycznie. Może to tylko mała drobnostka ale byłem tym zafascynowany i mój wzrok ciągle wędrował w stronę kubka. Ścieżka dźwiękowa zrobiła na mnie prawie tak samo dobre wrażenie. Muzyka przygrywająca nam podczas eksploracji naszego miasteczka i sąsiadujących z nim, lasów, gór i ruin jest bardzo pogodna i przyjemna dla ucha.

Atelier Sophie: The Alchemist of the Mysterious Book nie jest typową grą JRPG. Ma to masę zalet pozwalających nam poznać ten typ gier od trochę innej strony. Oczywiście wiąże się to także z mniejszym naciskiem na kwestie ważne dla fanów gatunku. Moim zdaniem jest to jednak drobnostka bez większego znaczenia. Przygoda Sophie wciągnęła mnie interesującymi postaciami, przepięknym światem i swoim pogodnym klimatem. Jeśli komuś nie przeszkadza spokojniejsze tempo tej produkcji to powinien po nią jak najszybciej sięgnąć. Nie miałem pojęcia że zabawa w alchemika może dawać tak wiele frajdy.

Samurai Warriors 4-II

Koei lata temu znalazło sobie pewną niszę. Niemała grupka graczy co kilka miesięcy kupuje jakąś grę z serii Warriors. Mamy wariant dla fanów antycznych Chin, feudalnej Japonii, cyklu Legend of Zelda czy One Piece. Od dawna zastanawia mnie kto sięga po te gry. Premiera Samurai Warriors 4-II powinna pozwolić mi sprawdzić kto zagrywa się w tego typu gierki. Mamy w końcu przecież dość rozbudowany komponent online. Czyżby nadeszła pora bym poznał przerażająca prawdę na temat fanów cyklu Warriors?

Samurai Warriors 4-II to dość dziwny przypadek jeśli chodzi o serię Warriors. Mamy do czynienia z grą o trochę nietypowym tytule, które nie jest ani edycją HD ani zwykłym rozszerzeniem Samurai Warriors 4. Gra oferuje trochę zmian i nowości ale w znacznym stopniu przypomina poprzednią grę z cyklu. Najlepszym określeniem jakie mogę znaleźć na opisanie tego tytułu jest remix albo wariacja na temat podstawowej wersji gry.

Nowa gra Koei koncentruje swoją uwagę na nowych postaciach. Dostępne w grze kampanie opowiadają o losach konkretnych postaci zamiast skupiać się na jakimś konflikcie. Efektem tego jest to, że przez każdy ze scenariuszy mamy jedną postać główną wokół której to toczą się wydarzenia. Z tego też powodu skaczemy po rożnych bitwach i różnych chwilach w życiu danej postaci. Jest to interesujące rozwiązanie pozwalające na ukazanie znanej historii w trochę inny sposób. Najlepszym tego przykładem jest kampania Hisahide Matsunagi, który to przez cały swój scenariusz stara się wykończyć Nobunagę Odę. Dzięki temu pomiędzy misjami zostajemy uraczeni masą zabawnych scenek, tematycznie wyjętych wprost z bajek o Strusiu Pędziwiatrze. Jest to dość ciekawe rozwiązanie w jakiś tam sposób urozmaicające grę osobom zainteresowanym fabułą serii. Ci którzy nie są zaciekawieni tego typu kwestiami muszą się przygotować na klepanie przycisku odpowiedzialnego za pomijanie dialogów, których jest w grze całkiem sporo.

Sprawa wygląda tak, że mamy ten sam szkielet gry z bardzo drobnymi zmianami. Gra oferuje nowe kampanie i nowego bohatera. Scenariuszy jest 13 i każdy z nich to kilka mapek i skoncentrowanie się na jednej postaci. Jest to największa różnica w stosunku do podstawowej wersji gry. Jednak w praniu wszystko sprowadza się do tego samego.

Jeśli chodzi o gameplay to mamy do czynienia z praktycznie identycznym tytułem jak poprzednik. Jasne że wszystkie gry typu Warriors oparte są na tym samym schemacie. Tym razem jednak patrząc na obrazki czy filmiki z gry nie dałoby się odróżnić obu tytułów. Gra skoncentrowana jest na dwuosobowej zabawie. Nawet jeśli gramy w pojedynkę to przystępując do każdego poziomu wybieramy dwie postacie pomiędzy którymi możemy się przełączać w trakcie gry. Rozgrywka oparta jest na tym samym klepaniu przycisków. Tym razem defensywa wydaje się jednak trochę ważniejsza niż zwykle. Uniki, blokowanie i parowanie ataków są nieziemsko skuteczne i zdecydowanie ułatwiają rozprawianie się z trudniejszymi generałami wrogich armii.

Sama struktura misji jest żywcem przeniesiona z Samurai Warriors 4. Mamy szereg celów pojawiających się w trakcie rozgrywki. Poza głównymi zadaniami pojawiają się także zadania dodatkowe i konkretne cele dla danej postaci. Sprowadza się to na przykład do pokonania wroga odpowiednim atakiem lub w określonej ilości czasu. Osobiście nie jestem olbrzymim fanem tego systemu wyzwań bo wydaje mi się, że spowalniają trochę grę. Po wykonaniu danego celu musimy odczekać chwilkę zanim zacznie się kolejne wyzwanie. Wolałbym gdyby tej chwili oczekiwania na pchniecie gry do przodu nie było.

Dużą zmianą w stosunku do Samurai Warriors 4 jest system ulepszenia naszych postaci. Teraz zamiast zwykłego levelowania i korzystania z przedmiotów mamy system skilli. Mamy rozwiązanie przypominające trochę Sphere Grid z Final Fantasy X czy License Board z Final Fantasy XII. Każda postać ma mnóstwo umiejętności do odblokowania których potrzebne są tomy zdobywane podczas gry. Zaczynamy z jednego punktu po odblokowaniu którego możemy wykupić sąsiadujące z nim pola. W ten sposób odblokowujemy kolejne umiejętności, które możemy dodać do jednego z kilku dostępnych dla danej postaci slotów. Wyekwipowane skille możemy używać na polu bitwy dowolną ilość razy. W tej kwestii ograniczeni jesteśmy jedynie przez czas jaki trzeba odczekać przed ponownym użyciem naszej zdolności. Skille zwiększają nasz atak ale także umożliwiają odzyskiwanie życia przez naszych sojuszników czy czasowo zwiększają szansę na zdobycie bonusowych punktów życia. System ten pozwala na znacznie większą niż wcześniej możliwość dostosowania naszej postaci pod nasz tryb gry. Samych opcji jest sporo i stanowią one świetny dodatek do Samurau Warriors 4-II.

Poza umiejętnościami mamy także możliwość wyboru konia i broni, które będą służyć nam w przelewaniu wrogiej krwi. Tym razem możemy rzeczy te ulepszać poprzez łączenie posiadanych przedmiotów. Warto także nadmienić, że każda z postaci ma odgórnie przypisany do siebie typ orężu. Nie ma więc mowy o zabawie z różnymi typami broni jak to miało miejsce choćby w Dynasty Warriors 7.

Z gry wyleciał tryb Chronicles. Jest to trochę dziwne rozwiązanie bo dalej mamy możliwość tworzenia własnych postaci, które to były użyteczne właśnie w tym trybie rozgrywki. W zamian za budowanie legendy stworzonej przez nas postaci dostajemy więcej „mniejszych” bajerów. Po pierwsze pojawiają się trzy zabawy do rankingów. Polegają one na pokonywaniu jak największej liczby przeciwników w określonej ilości czasu. Nie brzmi to zbyt interesująco ale zaimplementowanie rankingów zachęca do wykręcania jak najlepszych wyników. Obok tego dodatku mamy jeszcze standardowy tryb Free Play, gdzie możemy wybrać dowolną postać i mapę z kampanii i poszaleć na niej. Jest jeszcze nowy tryb Survival. Pniemy się w nim na kolejne piątra olbrzymiej wieży. Każdy nowy poziom to nowe, coraz trudniejsze zadania ale i coraz lepsze nagrody. Naszym zadaniem jest dotarcie do najwyższego piętra twierdzy walcząc jednocześnie z limitem czasowym. Na przejście gry mamy 10 minut do których dochodzą kolejne 2 minuty za każdy zaliczony level. Nie zmienia to samej rozgrywki w jakiś szalony sposób ale daje to możliwość pogrania w malutkie fragmenty tytułu. Kolejne piętra zaliczamy w minutę czy tam dwie co pozwala na arcy szybką partyjkę, która zostanie nagrodzona.

W gry typu Warriors gram nieprzerwanie od 15 lat. Wszelkie wariacje tej formuły i kolejne odsłony cyklów jeszcze mi się nie znudziły. Wydaje mi się jednak że należę do wąskiej grupy czerpiącej satysfakcje z dość prostego gameplayu i masy levelowania przy której Destiny czy Diablo to dziecinada. Dodatkowo przemawia do mnie tematyka tych gier. Jeśli miałbym podejść do oceniania tych gier na chłodno to musiałbym wystawić zdecydowanie niższą ocenę. Wiele osób nie rozumie fenomenu tego cyklu ale rozgrywka oparta na mashowaniu przycisków daje masę frajdy, którą trudno mi porównać z czymkolwiek innym. Trzeba jednak mieć świadomość, że ni jest to gra dla wszystkich. Jednocześnie muszę przyznać, że ta odsłona cyklu nie jest moim zdaniem najlepszą częścią cyklu. Gdyby połączyć obie wersje gry wtedy otrzymalibyśmy świetny produkt, który mógłbym szczerze polecić.

Samurai Warriors 4-II jest dość interesującym tytułem przeznaczonym raczej dla fanów cyklu. Takie przynajmniej wrażenie sprawia skoncentrowanie się na niezbyt popularnych postaciach i pozostawienie najbardziej rozpoznawalnych twarzy tego okresu ( Nobunaga Oda, w cieniu. Z drugiej strony osoby kompletnie zielone w temacie pewnie nie odróżniają od siebie tych postaci. W tedy bardziej interesujący system levelowania naszych herosów i elementy online sprawiają, że można się zainteresowanie tą produkcją.

Nobunaga’s Ambition: Sphere of Influence

Koei jest kojarzone przez wielu wyłącznie z grami z cyklu Warriors. Proste siekanki znalazły swoją niszę, która pozwala firmie na istnienie. Nie należy jednak zapominać, że to japońskie studio zna się na czymś więcej niż tylko tworzeniu button masherów osadzonych w dawnych Chinach. Dowodem na to ma być wydane właśnie Nobunaga’s Ambition : Sphere of Influence. Czy tytuł ten jest czymć godnym uwagi? Czy lepiej by Koei pozostało przy robieniu swoich slasherów?

Nobunaga’s Ambition to liczący sobie już ponad 30 lat cykl historycznych gier typu grand strategy. Brzmi to trochę dziwnie ale Koei stworzyło cały gatunek znany z produkcji takich jak Total War, Crusader Kings czy Hearts of Iron. Sphere of Influence to 14 gra z tego cyklu wydana oryginalnie w Japonii w 2013 roku. Teraz na zachodzie trafiła ona na PS4 i komputery osobiste.

Sphere of Influence to strategia turowa, w której wcielamy się japońskiego feudalnego władcę. Naszym celem jest zjednoczenie krainy rozdartej wewnętrznymi konfliktami. W grze mamy okazję wcielić się w samego Nobunagę Odę. Mamy do wyboru wielu oficerów a także oddano nam w ręce możliwość stworzenia własnych postaci i klanów.

Zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony przez wprowadzenie do gry. Zaoferowany przez twórców tutorial w prosty i zabawny sposób uczy nas o podstawowych elementach gry. Nie ma zagłębiania się w tajniki ale nowy gracz nie będzie czuł się zagubiony. Doceniam to bo moje pierwsze przygody z Europa Universalis były męczarnią. Dodatkowo w późniejszej fazie gry zostają nam wytłumaczone kolejne elementy i mamy dostęp do poradnika. Element ten nie jest kompletnie potrzebny wyjadaczom tego typu gier bo Nobunaga’s Ambition może wydawać się im dziecinne proste w porównaniu z takim Crusader Kings II. Nowicjusze jednak nie odbiją się od ściany jak ma to miejsce w przypadku podobnych tytułów.

Jeśli chodzi o samą grę to oddano w nasze ręce kilka kampanii przedstawiających Japonię w XVI i XVII wieku. W nasze ręce zostaje oddanych 10 scenariuszy historycznych. Oparte są one na losach człowieka, który prawie zjednoczył Japonię i wydarzeniach po jego śmierci. Jest także fikcyjny scenariusz pozwalający na pobawienie się w rywalizację 30 klanów. Co ciekawe mamy możliwość modyfikowania tego jak bardzo dokładne mają być scenariusze historyczne. Możemy zdecydować czy postacie mają żyć tak długo jak było to naprawdę, czy ma dochodzić do wydarzeń znanych z historii, czy będziemy otrzymywać questy starające się naprowadzić nas na ścieżkę zgodną z prawdziwymi zdarzeniami. Element ten sprawdza się fajnie bo dobrze bawić mogą się zarówno osoby takie jak jak, które chcą trochę lepiej poznać niektóre wątki epoki Sengoku jak i zainteresowani scenariuszami co by było gdyby.

Rozgrywka przypomina inne gry tego typu. Budujemy i rozbudowujemy swoje miasta, bawimy się w dyplomację i dozbrajamy swoją armię na wypadek konfliktów. Co turę, która trwa w świecie gry miesiąc możemy rozbudowywać nasze zasoby, budować nowe pola, powoływać nowych rekrutów do wojska czy tworzyć sojusze. Po każdym naszym ruchu zostajemy przeniesieni na ekran narady, gzie zaprezentowane nam zostają informacje na temat wydatków i przychodów naszych ziemi. Zostajemy także uraczeni informacjami na temat sytuacji w naszym skrawku świata. Im więcej ziemi zdobędziemy tym więcej zarządzania i tych samych trochę nudnych akcji nas czeka. Na szczęście są one otoczone elementami fabularnymi, które moim zdanie są olbrzymim magnesem całej produkcji.

Walki są częścią gry. Będziemy budować krótkotrwałe sojusze i prosić naszych przyjaciół o pomoc po to by wykańczać naszych sąsiadów na drodze do dominacji nad wyspą. Potyczki nie wyglądają imponującą i nie są tak rozbudowane jak w cyklu Total War. Toczą się one w czasie rzeczywistym ale mamy oddana do dyspozycji funkcję pauzy. Możemy wydawać proste rozkazy i korzystać ze specjalnych umiejętności, które przy odpowiedniej taktyce pozwolą nam na eliminację silniejszych przeciwników. Szkoda trochę że zdecydowano się na bardzo nudny i nie interesujący sposób zaprezentowania starć. Odbiera to wiele z ich epickości. Oglądanie kolorowych klocków działało na mnie trochę usypiająco. Co innego gdybym miał możliwość oglądania bitwy w stylu Samurai Warriors.

Muszę jeszcze raz wspomnieć o systemie questów. Wydają się one być świetnym rozwiązaniem dla osób trochę zagubionych. Naprowadzają one nas na ścieżkę jaką należy podążać do sukcesu. Osobiście czułem się pewniej gdy miałem wyznaczony konkretny cel na czas najbliższy a nie tylko zadanie podboju świata. Plus podoba mi się takie prowadzenie gry. Poza zabawą mam wtedy też lekcję historii i okazję do lepszego zrozumienia pewnych zdarzeń i poczynań Nobunagi.

Ważnym elementem gry wydaje się być oddelegowanie pewnych czynności na swoich oficerów. Jak przystało na władcę nie mamy czasu zajmować się każdą kwestią osobiście. Dlatego też należy powierzać pewne zadania i tereny w opiekę swoich ludzi. Innym znaczącym elementem są relacje.

Kluczem do sukcesu w grze jest budowanie sojuszy i pozyskiwanie oficerów służących w innych klanach. Mamy możliwość podkupywania ich tak by zdradzili swoich panów. To samo jednak tyczy się nas i należy pilnować lojalności i zadowolenia swych ludzi by nie skończyć tak jak tytułowy bohater gry.

Jeden scenariusz z Sphere of Influence może trwać wiele godzin. Wszystko zależy od ustawionego poziomu trudności kampanii, tego jakie opcje gry wybraliśmy (mamy całkiem sporą możliwość modyfikacji) i tego jakim klanem gramy. Dlatego też dołączone do gry 11 scenariuszy powinno nam starczyć na setki godzin. Jeśli będzie nam mało to gra już w tej chwili ma masę DLC dodających nowe scenariusze.

Od strony graficznej Nobunaga’s Ambition prezentuje się strasznie przeciętnie. Grę otwiera ładne intro ale przez większość zabawy patrzymy na statyczne portrety postaci i zdecydowanie nie efekciarskie mapy. Pochwalić mogę interfejs, który to wydaje się być dostatecznie przejrzysty i czytelny. Nie miałem większych problemów z odnalezieniem komend które mnie w danej chwili interesowały.

Jeśli chodzi o kwestię audio to jest podobnie jak w przypadku wideo. Mamy do czynienia z czymś retro lub jak kto woli grą stworzoną z myślą o systemach starszej generacji. W grze gdzie mamy masę fabuły nie ma prawie wcale głosów. Zostajemy zmuszeni do czytania sporej ilości tekstów. Przygrywająca nam podczas rozgrywki muzyka pasuje do tego typu gier. Można by rzec że muzyce z Nobunaga’s Abition brakuje jakichś elementów wyróżniających ją z tłumu. Nie wiem czy jej uniwersalność jest zaletą ale bez problemu wyobrażam sobie te same utwory w innych grach.

Oczywiście Nobunaga’s Ambition nie jest idealną strategią. Można mieć zarzuty do byle jakiego AI czy tego, że w porównaniu z innymi produkcjami gra cechuje się dość prostym systemem ekonomicznym i tym, że ważne jest delegowania funkcji zarządcy na swoich oficerów. Mi jednak kwestie te nie przeszkodziły w delektowaniu się tą produkcją.

Na koniec wspomnę jeszcze o jednej trochę dziwnej bonusowej opcji jaka znajduje się w grze. Mamy możliwość zmienić portrety oficerów na obrazki kotów lub postacie z nie wydanej w Europie gry Saihai no YukueTen trochę dziwaczny dodatek może przypaść do gustu miłośnikom czworonogów.

Ta produkcja Koei trafiła w moje gusta po części z powodu mojej fascynacji postacią Nobunagi. To zapewne zaważyło na tym jak odbieram całą produkcję. Jestem jednak przekonany, że połączenie interesującej historii z całkiem solidnym gameplayem nadaje tej grze wyjątkowej osobowości, której często brakuje mi w podobnych tytułach. Sphere of Influence nie wydaje się być tak skomplikowanym tytułem jak gry od Paradox. Moim zdaniem tytuł ten nadrabia to jednak walorami edukacyjnymi i możliwością lepszego poznania wciągającego okresu z japońskiej historii.

Nobunaga’s Ambition: Sphere of Influence to raczej tytuł niszowy. Gra skierowana głównie do fanów strategii typu grand i ewentualnie osób zainteresowanych historią Japonii z okresu Sengoku. Ja zostałem bardzo przyjemnie zaskoczony przez ten tytuł i bawiłem się przy nim lepiej niż się tego spodziewałem. Jeśli kogoś kompletnie nieobeznanego w temacie interesują tego typu gry i chciałby dać im szansę o wydaje mi się, że ta produkcja od Koei będzie dobrym startem przygody z grami grand strategy.

Dynasty Warriors 8: Extreme Legends Complete Edition

cao caoChiny mogą poszczycić się wyjątkowo interesującą historią oraz kulturą, która w większości przypadków jest kompletnie obca laowaiom (.老外- określenie obcokrajowców spoza Azji, dosłownie: ‚zawsze obcy’). Tak się złożyło, że w branży gier, historię i mitologię tego kraju serwują nam zazwyczaj obcokrajowcy. Prym w tym wiedzie Koei, które od ładnych paru lat serwuje światu swoją wizję tego, jak wyglądał konflikt pomiędzy trzema królestwami. Tylko czy kogoś to jeszcze obchodzi?

 

Czytaj dalej

Dynasty Warriors 7

DynastyWarriors7

Kiedy gracz słyszy o produktach z serii Warriors chce się poklepać w czoło i zapytać czy trafił do Strefy mroku. Jeden produkt wydawany co kilka miesięcy pod nowym tytułem. Do tego jakimś cudem to się świetnie sprzedaje w Japonii w ilościach takich jak ryż. Marzenie wydawcy i koszmar graczy.

Czytaj dalej