Persona 4 Arena

230750-aBycie licealistą nie jest łatwą rzeczą. Czekają na nas wyzwania takie jak chodzenie do szkoły, uczenie się, wykonywanie dorywczych prac, podrywanie dziewczyn, szykowanie się do egzaminów, rozwiązywanie kryminalnych zagadek i wyprawy do wnętrza telewizora. Przynajmniej taki obraz tych młodzieńczych lat przedstawia nam Persona 4. Jakby tego wszystkiego było mało, to teraz za pomocą bezpośredniego sequelu, do naszych zmartwień doszedł jeszcze turniej dziwacznych stylów walki. Dlatego przed dodaniem tej pozycji do naszego planu lekcji warto zadać jedno pytanie. Czy Persona 4 Arena to godna kontynuacja jednej z najlepszych gier RPG na PS2 (i Vitę), czy też to strata czasu na miarę godziny wychowawczej? Czytaj dalej

Catherine

Każdy facet marzy by pewnej nocy spotkać młodą dziewczynę, która jest jego ideałem i jeszcze się do niego zaleca. Catherine pokazuje, że takie piękne sny potrafią bardzo łatwo zamienić się w koszmary. Zwłaszcza gdy okazuje się, że mamy już inną dziewczynę, która może nas w każdej chwili nakryć z młodą panienką. Czy jednak Catherine jest czymś więcej niż męską seksualną fantazją zapakowaną w pudełko od gry?

 Romans, zdrada, wywołująca koszmary zgaga

Vincent to zwykły 30. latek będący od dłuższego czasu w stałym ale jeszcze nie sformalizowanym związku. Ma marną pracę, po której idzie się napić z kumplami w swoim ulubionym lokalu. Dziewczyna – Katherine wydaje się być bardziej natręctwem, krępującym styl życia niż doskonałym partnerem. Do tego widmo ślubu zaczyna spędzać chłopakowi sen z powiek. Wszystko się zmienia gdy skok w bok z młodziutką Catherine znacząco utrudnia normalne funkcjonowanie. Vincent zaczyna mieć koszmary, w których wspina się po wierzy ułożonej z klocków a miasto nawiedza fala tajemniczych zgonów młodych mężczyzn.

Tak bez zagłębiania się w historię i psucia przyjemności z poznawania fabuły można przedstawić najnowsze dziecko Atlus. Mamy tu do czynienia z dość dorosłą historią o wyborach jakich dokonujemy w życiu i dorastaniu. Nie ma co liczyć na kosmitów czy komandosów noszących lodówki jako pancerze. Jest zwykły chłopak, który dopuścił się zdrady, ma dwie dziewczyny i nie wiem co ma dalej poczynać. Żeby była z tego gra a nie film mamy dodany wątek koszmarów, podczas których to co wzbudza w Vincencie największy strach próbuje go zabić. Dlatego też podczas wspinania się po stertach bloków zobaczymy na przykład kobietę w sukni ślubnej.

Stwierdzając obiektywnie należy przyznać, że historią jest najsilniejszym elementem Catherine, pozwala się zagłębić trochę bardziej w umysł człowieka. Gra stawia trochę pytań co do wyborów jakie się poczyna w życiu. Nie jest to jakaś straszna psychoanaliza lecz dobrze, że raz na jakiś czas dostajemy poważniejszy i normalniejszy temat niż ratowanie planety przed kosmitami. Ogólnie fabuła jest bardzo ciekawa i zachęca do przedzierania się przez często bardzo frustrujące poziomy. Jedyne do czego mogę mieć zarzuty to końcowa cześć gry gdy cała historia się wyjaśnia. Wydaje się to trochę nie pasujące do reszty gry i dziwnie zrobione. Jednak już sam finał jest dostatecznie satysfakcjonujący i dopełnia całą historię tak jak powinien.

To nie jest visual novel?

Catherine to odskocznia od produkowanych masowo przez Atlus gier związanych z cyklem Shin Megami Tensei. Zamiast eRPeGa dostajemy grę logiczną, polegającą na układaniu bloków i wspinaniu się po nich. Catherine można podzielić na 3 części. Podstawą jest zabawa w układanie klocków w koszmarach naszego bohatera. Wieczorem jako Vincent odwiedzamy Bar Stray Sheep, gdzie mamy okazję dokładniej poznać pozostałe postaci dramatu i dowiedzieć się więcej o tym co się z nami dzieje. Jako osobną cześć gry można potraktować oglądanie wstawek wideo w formie anime i tych opartych na silniku gry. Jest tak dlatego, że jest ich prawie tak wiele co w grach z cyklu Final Fantasy i występują bardzo często a trwają po kilka lub nawet kilkanaście minut. Plusem w tym wypadku możliwość spauzowania filmików w dowolnym momencie. Nie będziemy musieli wybierać między potrzebami fizjonomicznymi a lepszym zrozumieniem o co chodzi w grze. Aby nam jeszcze umilić życie twórcy pozwolili nam pomijać wstawki wideo. Szkoda, że ten element jeszcze nie stał się standardem a nie jedynie wyjątkiem. Dość już przynudzania o filmikach a pora zagłębić się w interaktywne element Catherine.

Mamy tu tak jak w Personie dwa osobne ale powiązane ze sobą wymiary. W trakcie dni zajmujemy się bardziej kwestią socjalną i poznawaniem fabuły. Noce natomiast zajęte są przenoszeniem się do innego wymiaru i wykonywaniem tam zadań. Jednak zamiast gry RPG dostajemy puzzle z klockami. Pierwszą częścią częścią gry, którą możemy w razie chęci pominąć są wizyty w barze. One przybliżają nas do dokładniejszego poznania paczki Vincena i innych gości lokalu a także fali śmierci jaka panuje w mieście. Ta faza gry polega na pogawędkach, spożywaniu alkoholu ( gdy jesteśmy pijani biegamy szybciej w koszmarach), odpowiadaniu na SMS od kobiet naszego życia co wpływa na rozwój fabuły. Możemy też zagrać w Rapunzel – automat z grą, która jest olschoolową wersją klocków jakie przesuwamy w nocy. W barze spotkamy naprawdę ciekawe osobowości jak dwie nawiedzone siostry bliźniaczki, gadające dziwnym kodem czy noszącego cały czas okulary przeciwsłoneczne i wychwalającego swoje podboje miłosne właściciela Stray Sheep. Trochę szkoda, że nie połaszono się o dopakowanie trochę bardziej tych sekwencji. W lokalu przydało by się znacznie więcej niż tylko kilka osób a i interakcja z otoczeniem mogła by być trochę większa niż wspomniana już gra, szafa grająca i wybór jednego z 4 trunków. Oczywiście wtedy Catherine w jeszcze mniejszym stopniu byłoby grą logiczną.

Sekwencje nocne to koszmary naszego bohatera . Staje się on w nich owcą i musi wspinać się po wierzy ułożonej z tysięcy bloków wielkości człowieka. Sprawia to że poziomy gry logicznej wyglądają dość dziwacznie i nie przypominają chyba niczego z czym wcześniej mieliśmy do czynienia. Catherine nie przypomina Tetrisa czy Puzzle Quest tutaj rozgrywka jest znacznie szybsza, chaotyczna a i przypadek ma duże znaczenie. Lądujemy na wierzy ułożonej z klocków różnego typu. Naszym celem jest dostanie się do drzwi na jej szczycie. Z pozoru zadanie wydaje się być łatwe lecz tak nie jest. Po pierwsze wieża powoli się sypie i jeśli nie będziemy poruszać się odpowiednio szybko to zginiemy. Do tego dochodzą jeszcze różne typy klocków. Mamy takie po których się ślizgamy, wybuchające, te nie do ruszenia czy wystrzeliwujące nas do góry. Na planszach pojawią się również inne owce spowalniające i utrudniające naszą wspinaczkę. Spychają one nas z bloków lub blokują wspinaczkę, z czasem nawet próbują nas zabić.

W tym miejscu należy wspomnieć jeszcze o pojedynkach z bossami na koniec każdej nocy. Te starcia potrafią być bardzo ciężkie gdyż goniące nas postacie posiadają specjalne ataki. Mogą to być czary rzucane na nas sprawiające, że postać porusza się nie tam gdzie chcemy czy staroświeckie piły spalinowe rozcinające naszego bohatera niczym kawałek mięsa. Te starcia są najtrudniejsze i wymagają od gracza maksymalnego skupienia bo chwila nieuwagi kończy się śmiercią Vincenta.

Żeby nie było jednak niemożliwe trudno możemy od czasu do czasu trafić na specjalne przedmioty ułatwiające naszą wspinaczkę. Może być to dodatkowy klocek, który da się postawić w dowolnym miejscu, czar zabijający wszystkich przeciwników na ekranie czy mikstura pozwalającą na pokonanie dwóch klocków na raz. Na najniższym poziomie trudności dochodzi do tego pojawiający się bardzo często napój dzięki któremu pokonamy na raz trzy sześciany. Wtedy gra staje się naprawdę łatwa i każdy może ją przejść bez najmniejszego wysiłku.

Specyficznym elementem zabawy z klockami są reguły świata w, którym jesteśmy. Nie dotyczy ich grawitacja. Tak długo jak jeden sześcian dotyka krawędzią innego nie spadnie on nawet gdy nie ma nic pod nim. Po klockach głownie biegamy ale możemy również chwycić krawędzi tego, na którym stoimy i niczym Solid Snake przesuwać się po sześcianach z nogami w powietrzu. Nauczenie się na pamięć wszystkich zasad rządzących tym światem może zająć trochę czasu i prób pokonania poziomu ale po chwili da się do nich przyzwyczaić.

Po przejściu poziomu i pokonaniu puzzli trafiamy do bezpiecznej przystanie gdzie można porozmawiać z innymi owcami. Pozwala to poznać ich koszmary a także popadanie w niepoczytalność psychiczną wynikającą z przeraźliwych obrazów jakie widzą co noc i czynów jakich się dopuszczają. Mamy tam też możliwość zapisania gry i kupieniu przedmiotów pomocnych podczas pokonywania kolejnej wierzy klocków. Podczas eksploracji tego obszaru poznajemy również różne techniki wspinania się po wierzy z klocków. Trzeba przyznać, że gra bardzo dobrze tłumaczy w jakie sposoby możemy przesuwać klocki i przemieszczać się. Na sam koniec trafiamy jeszcze do konfesjonału który przeniesie nas na kolejny poziom. Nim to jednak się stanie zostanie zadane nam pytanie w stylu ” Czy twoja dziewczyna powinna móc czytać twoje SMS-y i emaile?”. Podczas doczytywania się kolejnego poziomu ukazany zostanie nam wykres kołowy odpowiedzi innych graczy. Pytania te podobnie jak rozmowy z postaciami wpływają na to jakie z 8 zakończeń obejrzymy po przejściu gry.

Nigdy więcej nie dotknę Lego!

Sterowanie w grze nie jest zbytnio skomplikowane. Gałka lub d-pad odpowiada za wybór kierunku w który ma patrzeć i poruszać się nasz bohater. Jeden przycisk odpowiada za chwytanie bloków a drugi za używanie przedmiotu jaki mamy pod ręką. Druga gałka steruje kamerą. Osobiście miałem pewne problemy z tym sterowaniem, gdyż nie raz zdarzyło mi się wskoczyć na zamiast przesunąć określony blok. Nie jest jednak tak, że to właśnie sterowanie wpływa na trudność gry i frustrację jaka z niej płynie. Plansze po prostu nie są zbytnio łatwe i wymagają wyuczenia się stylu działania. Trzeba po prostu nauczyć się szybko reagować i myśleć jaki ruch najbardziej ułatwi wspinaczkę. A gra na pewno nie jest łatwa. Dowodem tego może być najniższy poziom trudności wypuszczony jako patch po premierze gry. Z czasem jednak przy odrobinie chęci nabieramy wprawy i gra staje się mniej wymagająca.

 Anime, anibe

Cała gra utrzymana jest w konwencji anime i wygląda to tu bardzo dobrze. Wstawki wideo są naprawdę świetne a całość lekko przypomina wizualnie ostatnie dwie odsłony cyklu Persona. Taka stylistyka pasuje do Catherine i chyba trudno wyobrazić sobie tą grę zrobioną w inny sposób. Nie mamy może do czynienia z porażającą grafiką ale wszystko jest wystarczająco szczegółowe i najogólniej rzecz biorąc ładne. O dziwo jeszcze mocniejszym elementem oprawy audio-wizualnej jest oprawa dźwiękowa. Głosy naszych postaci zostały dobrane wyśmienicie i jeszcze bardziej podbudowują klimat pozycji. Nie wiem jaki jest oryginalny japoński voice acting ale ten angielski to najwyższa półka. Oprawa muzyczna to miks utworów klasycznych, muzyki z innych gier Atlus i oryginalnych utworów. Połączenie to jest interesujące i sprawia się dobrze w produkcie tego typu. Mam jednak wrażenie, że muzyka jest lekko niezauważalna i pozostaje gdzieś z boku podczas akcji. Gdy przedzieramy się przez kolejne piętra nie ma czasu by zatrzymać się i posłuchać jej dokładniej. Dopiero odwiedziny w barze i szafa grająca pozwalają na przesłuchanie utworów.

 Love is over

Catherine to bardzo nietypowy produkt jakich zbyt wiele nie ma na rynku gier. Mamy historię dorosłą z życiowymi motywami jak zdrada i zakładanie rodziny. Wszystko jest bardzo ładne i ciekawe. Sama cześć polegająca na rozwiązywaniu puzzli jest jednak nie tak dobra jak reszta produktu. Mamy tu ten problem jak zrobić z nie porażającej gry logicznej świetny produkt. Układanie puzzli na czas jest często bardziej chaotyczne niż przemyślane i gra wymaga szybkiego podejmowania decyzji a nie zastanawiania się nad kolejnym ruchem. Nie każdemu to przypasuje a poziom frustracji przy 30 zgonie w tym samym punkcie może niejedną osobę dość szybko zniechęcić. Sprawia to, że najnowszy produkt Atlus jest bardzo interesujący i dość nowatorski. Jednak nie każdy będzie czerpał z niego satysfakcję a sama gra nie jest produktem genialnym. Mimo listy elementów, które mi w grze przeszkadzały chciałbym zobaczyć więcej podobnych produktów. Trudno jest ocenić ten produkt bo chciałbym ocenić go bardzo wysoko by jak najwięcej osób w niego zagrało, jednocześnie nie jest to gra dla wszystkich i na pewno nie jest to gra na 9 czy 10.