Film Tomie zaskoczył mnie. Spodziewałem się kiepskiego lub co najwyżej koszmarnie średniego filmidła o duchach i innych tego typu pierdołach. Dostałem jednak coś na tyle zakręconego, że postanowiłem zainteresować się całą serią produkcji opartych na mandze Junji Ito. Na pierwszy ogień poszło Tomie: Another Face. Czemu to zrobiłem?
Zamiast filmu mamy serial
Tomie: Another Face to filmowa wersja trzy odcinkowego serialu o jednej z najstraszniejszych „kobiet” z Japonii. Całość ma formę antologii z trzema opowiastkami o zabójczej piękności. Nie są one kontynuacją materiałów z poprzedniego filmu ale jego znajomość jest przydatna. Wynika to z tego, że twórcy Another Face zrezygnowali z przybliżenia tytułowej postaci.
Zmarnowany potencjał
Pierwsza bardzo lipna opowiastka to szkolne zawody miłosne. Młoda dziewczyna ma okazje odzyskać swojego byłego chłopaka. Wynika to z tego, że jego obecna partnerka – Tomie zaginęła w dziwnych okolicznościach. Dziewczyna którą podobno odnaleziono martwą wraca do szkoły jakby nigdy nic. Tak zaczyna się koszmar nastolatki zakochanej w chłopaku zachowującym się tak jakby był zahipnotyzowany. Historyjka wydaje się czerpać inspirację z oryginalnego pomysłu na komiks o Tomie. Co byłoby gdyby ktoś martwy pewnego dnia po prostu pojawił się w szkole jest całkiem interesującym motywem. Szkoda że dostajemy lipną historyjkę, która tak naprawdę nie ma czasu się rozkręcić
Manga jest znacznie lepsza
Druga opowieść to historia pewnego popularnego fotografa. Mężczyzna opętany jest przez pamięć o kobiecie, którą widział za młodu. Bohater udaje się więc w swoje rodzinne strony z nadzieją odszukania staruszki. Ku jego zdziwieniu spotyka dziewczynę wyglądającą dokładnie tak jak jego pierwsza muza. Przepiękną kobietą jest oczywiście Tomie, która wobec bogatego artysty ma swoje plany. Przez znaczą część tej sekcji mamy do czynienia z typowym romansidłem. Całość sprawdziłaby się znacznie lepiej gdyby była osobnym filmem lub widzowie nie mieliby pojęcia o tym kim jest Tomie.
Do trzech razy sztuka?
W trzeciej części Tomie jest zaręczona z jakimś frajerem, który dostaje za zadanie zabicie tajemniczego mężczyzny. Facet w płaszczu i przepasce na oku pojawiał się na chwilę w poprzednich dwóch odcinkach. Finał poświęcony jest jego historii i wytłumaczeniu co wiąże go z przeklętą dziewczyną. Opowieść ta może pochwalić się jednym z najgorszych zakończeń jakie miałem nieprzyjemność oglądać. Tragiczne CGI służy w nim do zaprezentowania nieśmiertelności Tomie w najgorszy z możliwych sposobów.
Problemem tej produkcji jest bez wątpienia jej pochodzenie. Coś stworzonego pod trzeciorzędną stację telewizyjną nie może spełniać wymogów jakie stawia się przed prawdziwym filmem. Sequel Tomie jest tego idealnym przykładem. Kiepskie aktorstwo połączone z lipnymi efektami specjalnymi, bijącą z każdej strony taniością i takim sobie scenariuszem. Efektem tego nie może być nic zadowalającego. Efektem finalnym czegoś takiego nie jest najgorszy film jaki w życiu widziałem. Szkoda bo to przynajmniej wyróżniałoby to filmidło z tłumu byle jakich produkcji zrobionych na odwal się.
Wpadka
Pierwszy film z cyklu Tomie zauroczył mnie tym jak zbudowana była w nim atmosfera. Trochę dziwaczna muzyka połączona z dziwacznymi scenami i wolnym tempem całości budziła we mnie uczucie niepokoju. Elementy te są nieobecne w tej telewizyjnej szmirze. Nie wiem czy to efekt lipnego scenariusza, amatorskiego aktorstwa czy znikomego budżetu ale całość jest po prostu nie atrakcyjna. Trzem historyjkom brakuje jakiegokolwiek napięcia. Najlepiej w tej sytuacji wypada druga opowiastka. Jest w niej odrobina tajemnicy i ma najlepsze zakończenie.
Wydaje się że kluczem do całości jest główna bohaterka. Aktorka wcielająca się w Tomie jest całkiem ładną dziewczyną ale brakuje jej charyzmy. Na domiar złego ma ona irytujący głos, który przypomina mi laski starające się na siłę być kawaii/aegyo. Sprawia to że jest ona kompletnie niewiarygodna.
Coś co ostatecznie pojawiło się jako film zatytułowany Tomie: Another Face to jeden wielki shit. Kiepski trzyodcinkowy serial zmontowany w film pełnometrażowy by wycisnąć kasę z osób, którym spodobała się pierwsza produkcja. Jest mi trochę smutno bo po tej tandecie nie mam już specjalnie ochoty oglądać filmy z cyklu Tomie. Obawiam się, że im dalej w las tym będzie gorzej. W każdym razie Tomie: Another Face to pierwszy niewypał Straszdziernika 2015. Inaczej nie da się określić filmu który w mojej opinii nie ma nawet jednego naprawdę pozytywnego elementu. Jak się nie trudno domyślić, zdecydowanie tego chłamu nie polecam.